niedziela, 28 maja 2017

Pracownicy i nadzorcy


Przysyłacie mi pytania, co z robić, jak postąpić w danej sytuacji. Opowiadacie historie swego życia. Dziękuję za zaufanie, jakim mnie obdarzacie, ale nie jestem kimś, kto chciałby mówić innym, jak mają postępować. Nie czuję się do tego kompetentny i upoważniony. Chrystus znalazł się w podobnej sytuacji.

Wtedy ktoś z tłumu rzekł do Niego:
– Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem.
Lecz On mu odpowiedział:
– Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?


Łukasza 12:13,14

Tak samo i ja napiszę: nikt mnie nie ustanowił doradcą lub strażnikiem waszych sumień. To jest zadanie bardzo odpowiedzialne i wymagające głębokiej znajomości problemu, waszej sytuacji i was samych. Tymczasem nawet wy często nie dysponujecie dostatecznie dużą ilością informacji, by podjąć decyzje ze 100% pewnością, że są słuszne. Jakie więc ja mam szanse, znając problem tylko pobieżnie?

Rabini już wcześniej mieli do tego skłonność, ale po zburzeniu świątyni wpadli w prawdziwą skrajność. Opracowali nową formę judaizmu, która opierał się na samym prawie. Pisali komentarze do prawa i ustanawiali reguły, którymi miała kierować się resztka Izraelitów rozproszonych po świecie. Wszystko tak bardzo skomplikowali swoimi regulacjami, że kobiety przyrządzające posiłki zapraszały miejscowego rabina, by sprawdził, czy ich posiłek jest koszerny. Do najbardziej skrajnej reguły ustanowionej przez jednego z dawnych rabinów było pozwolenie na zbliżenie seksualne z dziewczynką, jeśli ma ona 3 lata i jeden dzień.

Podobną drogą poszły niektóre zgrupowania chrześcijańskie. Przykładem mogą być świadkowie Jehowy, gdzie bardzo mało jest spraw, w których każdy decyduje sam. Przykładem może być stanowisko ciała kierowniczego w kwestii seksu oralnego. Po oficjalnym uznaniu go za niedopuszczalną formę pieszczot posypała się lawina rozwodów, a także aktów fizycznej przemocy. Mężowie nie rozumieli, dlaczego do wczoraj było coś dopuszczalne, a po opublikowaniu oficjalnego stanowiska przez Towarzystwo Strażnica stało się grzechem. Ciało kierownicze świadków Jehowy ulegając pokusie, by wszystko regulować, faktycznie zaczęło ogłaszać, co jest, a co nie jest grzechem. 

Naśladowcy Chrystusa nie powinni tworzyć reguł w sprawach, które nie są oczywiste, ponieważ Pismo Święte na ich temat się nie wypowiada. Dostałem list od kogoś, kto jest zatrudniony na kierowniczym stanowisku i pyta jak postępować z leniwymi pracownikami? Na ogólne pytanie jest, ogólna odpowiedz. Tak jak na to zasługują, ale wówczas pojawia się dodatkowy szczegół, że kara (najczęściej finansowa) będzie bolesna dla winnego. Czy więc krycie leniwego pracownika nie jest czymś szlachetnym? 

Gdyby za przyłapanie pracownika na spaniu w pracy groziła kara śmierci albo zsyłka na Syberię to oczywiście należy kryć taką osobę, bo kara byłaby zbrodnią. Czasem prawo jest bezprawiem jak na przykład zakaz ukrywania żydów podczas II wojny światowej. Wówczas przestrzeganie takiego prawa jest współuczestnictwem w zbrodni, ale gdy chodzi o kwestię finansową to mamy inne wytyczne. Przy okazji prośby o wezwanie brata do podzielenia się spadkiem, pan nasz Jeszu dalej powiedział:

Powiedział też do nich: 

– Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia.


Krycie kogoś z przyczyn finansowych można podciągnąć pod służbę mamonie (Mateusza 6:19-24), gdyż to dla niej kłamiemy, chroniąc złego pracownika. Wprawdzie chronimy cudze pieniądze (premię pracownika), ale sami też czerpiemy korzyści, są nimi dobre stosunki z leniwymi pracownikami.

Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków. Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. 
Łukasza 16:9-13

Adam z Ewą byli małżeństwem od roku. Zaciągnęli kredyt i kupili domek na wsi. Domek był niewielki i w złym stanie. Wymagał remontu, ale małżonkowie nie posiadali dość pieniędzy, by go odnowić. Prawie całe wynagrodzenie szło na kredyt. Żyli skromnie, pracując w oddalonym o 7 kilometrów mieście.

We wsi robiono kanalizację i choć jej koszty mieli ponieść w cenie wody, to jednak przyłącz z domu do drogi, musieli zrobić na własny koszt. Trzeba było kupić odpowiednie rury, zachowując spad wkopać w ziemię i podpiąć do kanalizacji budowanej przez miejscową gminę. Młodzi ludzie nie mieli pojęcia jak to zrobić, postanowili zatrudnić kogoś do tego zadania. Firma zażądała 2000 zł plus materiały, a pan Kazio, który ich zaczepił w miejscowym sklepiku, zaoferował, że zrobi to dużo taniej. Dokładnie wycenił się na 25 zł za godzinę pracy. Zapewnił, że zrobi to w dwa dni. Małżonkowie wzięli pod uwagę, że pan Kazio ma czwórkę dzieci na wyżywieniu, ale nie bez znaczenia był też fakt, że jego oferta była tańsza, a im też się nie przelewało.

Z samego rana pan Kazio stawił się do pracy razem ze swoim piętnastoletnim synem.

Zapewnił, że zaraz wezmą się do pracy.

– Szefie – zwrócił się do Adama – mała zaliczka by się przydała, bo o pustym żołądku to człowiek robi się nerwowy i ciężko idzie praca.

– Ile?

– Ile szef może...

Gospodarz, sięgną do portfela i wyjął 20 złotych.

– Proszę.

Robotnik wziął delikatnie, jakby brzydził się tych pieniędzy.

– Dobre i tyle – skwitował.

– Musimy już jechać do pracy. Wrócę do domu za 9 godzin, to się rozliczymy. Gdyby były jakieś problemy, proszę dzwonić – podał numer telefonu zapisany na kartce papieru.

Pan Kazio pracę rozpoczął od odpoczynku. Kazał synowi kopać rów w ziemi, a sam wyskoczył na śniadanie. Wrócił po 40 minutach w stanie wskazującym na lekkie spożycie, ale do pracy zabrał się natychmiast po wypaleniu papierosa.

– Zobacz synu, jak się pracuje – powiedział i faktycznie w 10 minut wykopał więcej niż jego syn przez 40 minut jego nieobecności, ale po kolejnych 20 minutach postanowił się napić i zapalić.

Za płotem trawę kosił sąsiad, ucięli sobie pogawędkę, a nawet kilka, bo raz sąsiad, a innym razem pan Kazio coś sobie ważnego przypomnieli. Kiedy młody gospodarz wrócił z pracy zobaczył zaledwie 3 metry wykopanego rowu. Zerknął 15 metrów dalej, w miejsce, do którego trzeba było się dokopać i złapał się za głowę. Dotarło do niego, że samo kopanie będzie trwało tydzień, później trzeba wypoziomować grunt, połączyć rury i zakopać. No ale może coś się stało i pan Kazio musiał przerwać pracę.

Pracownik twierdził, że nic się nie stało. Pracował normalnie, ale ziemia w tym miejscu jest wyjątkowo twarda, dużo kamieni w niej było no i ten upał. Młody gospodarz nie miał doświadczenia, ale był pewien, że w 9 godzin to nawet on zrobiłby dłuższy wykop. Szybko skalkulował, że to zlecenie będzie go więcej kosztowało niż wynajęcie firmy. Z całą pewnością nie było go na to stać. Zwyczajnie zabraknie mu pieniędzy dla pana Kazia, a wykop im dalej od domu tym powinien być głębszy.

– Ale robił pan jakąś przerwę – zagadną pana Kazia.

– Żadnej przerwy – oburzył się pracownik. – Tyram cały dzień jak niewolnik.

Pan Kazio dostrzegł niedowierzanie w minie zleceniodawcy. Akurat sąsiad wyszedł z domu i na powitanie machną ręką do młodego sąsiada. Pan Kazio doskoczył do płotu i krzyknął:

– Panie sąsiad, niech pan sam powie temu młodemu człowiekowi czy pracowałem uczciwie.

Sąsiad poczuł zakłopotanie, ale odpowiedział na tyle szybko, że nie wiele osób by je zauważyło.

– Tak, tak sąsiedzie. Kazio pracował uczciwie – jeszcze nie skończył zapewniać, a już poczuł wyrzuty sumienia.

Młody gospodarz uznał, że nie chce się kłócić. Postanowił wypłacić dniówkę i podziękować pracownikowi.

– To ile godzin pan przepracował?

– Liczyć pan nie umiesz? Dziewięć godzin.

Gospodarz wyjął portfel, odliczył 225 zł za 3 metry wykopu i podał pracownikowi.

– A synek?

– Jaki synek?

– No przecież we dwóch pracowaliśmy! – wrzasnął oburzony Kazio. – Chyba nie chcesz pan wykorzystać i okraść nieletniego!

Troskliwy tata zaczął nerwowo rozglądać się za jakimś drągiem. Młody gospodarz pośpiesznie wyliczył kolejne 225 zł i wypłacił. Kazio się uspokoił i już polubownie zapewnił:

– Jutro pójdzie nam lepiej.

Gospodarz odprowadził pracowników do furtki i poprosił grzecznie:

– Proszę jutro nie przychodzić.

Pan Kazio się oburzył, doskoczył do furki, cedząc przez zęby:

– Gardzisz pan biednymi ludźmi?!

Młody gospodarz się cofnął.

– Nie – odpowiedział spokojnie – ale to ja mam mniej pieniędzy w portfelu niż pan w kieszeniach, a biorąc pod uwagę mój kredyt w banku, to chyba z nas dwóch ja jestem biedniejszy.

– To weź się pan do uczciwej roboty.

Powiedział, uśmiechając się na pożegnanie i odszedł z synem w kierunku sklepu spożywczego.

– Masz tu stówę dla mamy i dwie dychy dla ciebie, ale morda w kubeł, żeby mi matka nie wiedziała ile zarobiłem! Rozumiesz?!

Syn oczywiście rozumiał. Pan Kazio rządził pod sklepem, aż do jego zamknięcia z trudem znajdując drogę do domu. Zanim jednak do tego doszło, do sklepu przyszedł sąsiad, ten sam który potwierdził uczciwą i ciężką pracę Kazia.

– Sąsiedzie jesteś złoty człowiek, prawdziwy porządny człowiek z ciebie – zapewniał Kazio i objął go ręką za szuję przyciągając do swojej głowy.

– Tak, tak – odpowiedział sąsiad, ale miał co do tego wątpliwości.

Zapach potu i wyziewów alkoholowych sprawił, że obiad podszedł mu do gardła. Kazio pocałował go w czoło i puścił. Czy zrobił dobrze, uczciwie? Ciągle go to gnębiło, ale ostatecznie usprawiedliwił się sam przed sobą, twierdząc, że Kazio jest bezrobotny, ma czwórkę dzieci i biedę w domu. Nie sprzedał Kazia, przecież nie jest kapusiem. Właściwie to on okazał się bardzo szlachetny, w pewnym sensie okazał mu miłosierdzie.

Ale czy na pewno?

Co ty o tym myślisz?

Czy ten sąsiad to naprawdę porządny człowiek?

Chciałbyś mieć takiego sąsiada, albo kilku?

***

A co jeśli nie jakieś fikcyjne małżeństwo zatrudnia Pana Kazia, tylko ty to robisz? Zatrudniasz kilka takich osób na plantacji truskawek, a sam jedziesz z towarem na targ. Myślisz sobie, zatrudnię też kogoś do pilnowania pracowników, by wyłapać i wyeliminować obiboków. Tylko musisz sobie odpowiedzieć na dodatkowe pytanie, kto będzie pilnował tego pilnującego? 

Załóżmy, że pracownik nie jest leniwy, może nawet przeciwnie jest jednym z lepszych pracowników, a mimo to spowodował jakąś poważną awarię, narażając firmę na straty. On sam a może z tobą do pomocy naprawia awarię. Były szkody, ale już ich nie ma. Czy jest potrzeba składać o tym raport? To jest właśnie sytuacja, gdy twoje sumienie musi podjąć decyzję w oparciu o zaistniałą sytuację. 

A co jeśli pracę daje duży zakład, na przykład firma państwowa? Czy wówczas nie obowiązują zasady uczciwości? Trudno o bardziej niesprawiedliwy układ niż ten między właścicielem a niewolnikiem, a mimo to dostajemy taką radę:

Niewolnicy, bądźcie we wszystkim posłuszni doczesnym panom, nie służąc tylko dla oka, jak gdybyście się mieli ludziom przypodobać, lecz w szczerości serca, bojąc się [prawdziwego] Pana. Cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie jak dla Pana, a nie dla ludzi, świadomi, że od Pana otrzymacie dziedzictwo [wiekuiste] jako zapłatę. Służycie Chrystusowi jako Panu! Kto bowiem popełnia bezprawie, poniesie skutki popełnionego bezprawia; a [u Niego] nie ma względu na osoby. 
Kolosan 3:22-25

Niewolnicy, ze czcią i bojaźnią w prostocie serca bądźcie posłuszni waszym doczesnym panom, jak Chrystusowi, nie służąc tylko dla oka, by ludziom się podobać, lecz jako niewolnicy Chrystusa, który z duszy pełnią wolę Bożą Z ochotą służcie, jak gdybyście [służyli] Panu, a nie ludziom, świadomi tego, że każdy – jeśli uczyni co dobrego, otrzyma to z powrotem od Pana – czy to niewolnik, czy wolny. 

Efezjan 6:5-8

Czy będąc ludźmi wolnym, tym bardziej nie powinniśmy dobrze wykonywać swoje obowiązki wobec pracodawcy? Jeśli pracodawca będzie wymagał od nas konfliktu z sumieniem, to zawsze możemy zmienić pracę, zamiast wymyślać usprawiedliwienie dla swoich zaniedbań lub posuwać się do kłamstw, które przecież są jawnym grzechem (Objawienie 21:27).
***

Wieczorem Adam rozmówił się z żoną. Ponieważ nie mieli dość pieniędzy, by następną osobę zatrudnić, a tym bardziej by zlecić to firmie, Adam postanowił wziąć urlop.

– Moja dniówka wychodzi 100 zł – powiedział Adam – więc jak wezmę urlop tygodniowy i sam zrobię wykop, wyjdzie nam taniej. Nie mogę sobie wybaczyć, że zgodziłem się na stawkę godzinową.

– Spójrz na to, jak na szkolenie – pocieszała go żona – za 450 zł masz lekcję życiową, z całą pewnością drugi raz będziesz ostrożniejszy.

– Masz rację – zaśmiał się Adam. – Miałem jednodniowe szkolenie, w dodatku nie musiałem na nim siedzieć i usypiać z nudów – śmiał się coraz głośniej.

Ewie udzieliła się wesołość męża i także zaczęła się śmiać.

– W dodatku gratis dostałeś 3 metry wykopu!

Wpadli w taki wesoły nastrój, że przez 5 minut nie mogli opanować śmiechu. Łzy płynęły im z oczu, a gdy już zaczynali się uspakajać, Adam dodał:

– I jeszcze na wieczór dostaliśmy komedię – i znowu wybuchnęli śmiechem.

– I dostałeś 7-dniowy karnet na siłownię – kolejny wybuch śmiechu.

– I na solarium – i znowu śmiech.

Cokolwiek powiedzieli, wybuchali śmiechem.

– Przestań, nic nie mów – błagała Ewa – bo nie mogę złapać oddechu.

– Jak podsumować wszystkie gratisy – Adam próbował dokończyć, ale znowu wybuchnął śmiechem – to, ha, ha, to... to wyszło nam całkiem tanio, ha, ha, ha...

– Bo to promocja była, ha, ha, ha...

Ciemno już było i ich śmiech niósł się na kilka metrów od domku. O płot oparty stał sąsiad i słuchał.

Na drugi dzień Adam załatwił urlop i zabrał się do pracy. Szybko się zorientował, że nie da rady jednym ciągiem pracować cały dzień. Musi robić przerwy, bo po każdej wraca do pracy z nowymi siłami. Mimo braku umiejętności i biurkowej kondycji przez cały dzień zrobił wykop o długości 5 metrów.

– Nabieram wprawy i jutro będzie lepiej – zapewniał swoją żonę.

– Jak zrobisz 5 metrów dziennie, to też będzie dobrze – zapewniała Ewa.

Niestety na drugi dzień było gorzej, dużo gorzej, okropnie. Z samego ran poczuł się jakby, był, po zderzeniu z ciężarówką. Wszystkie mięśnie go bolały. Dostał zakwasów i praca sprawiała mu himalajski ból. W dodatku zauważył, że sąsiad go uważnie obserwuje, w ogóle zachowuje się dziwnie. Łazi ze szpadlem po całej swojej posiadłości, ale niczego nie kopie, zerka tylko ukradkiem na Adama. Pewnie coś wylicza krokami, pomyślał młody gospodarz. Okazało się, że sąsiadowi odżyły wyrzuty sumienia i kombinował jak zagadnąć Adama, że chciałby mu pomóc. W końcu zdobył się na odwagę i z jego pomocą w drugim dniu także wykop powiększył się o 5 metrów. W trzecim dniu Adam czuł się dużo lepiej, ale za to sąsiad chodził jak połamany. Wszystko go bolało i dużo nie pomógł. Wykop posunął się 4 metry, ale był już o jeden metr głębszy niż na początku. Dzięki pomocy sąsiada prace posuwały się zgodnie z planem, a Adam przyznał, że nie miał pojęcia jak ciężkie może być robienie wykopu. Sąsiad odczuł ulgę, jak przyznał się Adamowi, że skłamał, chroniąc Kazia. Adam powiedział, że już tego nie pamięta. Życie sąsiedzkie układało im się pomyślnie, wzbogacane codzienną sąsiedzką życzliwością.


A pan Kazio?

Pan Kazio im więcej wypił, tym barwniejsze opowieści snuł swoim kompanom pod sklepem.

– I mi mówi, że go nie stać na takiego fachowca jak ja... więc mu powiedziałem, żeby znalazł sobie uczciwą pracę. Jak chce, to go mogę zatrudnić. Mam robotę u takiego jednego buraka co chce kanalizacje kłaść – Kazio się roześmiał, a z nim jego koledzy.

– Naprawdę mu tak przygadałeś? – wybełkotał jeden z kolegów.

– Sie rozumie chopaki – zapewniał Kazio.

___________________
krzysztof pomazańcowy

Ps. Jeśli czytasz ten tekst 28 maja 2017 roku to zapraszam do dyskusji na poruszony w nim temat o godzinie 21. Link w górnym prawym rogu tej strony. 

2 komentarze:

  1. Witam . Ten temat i pytania w nim jakby zachęcają do osądu , jednak byłby to tylko osąd zwany - efekt wyniku .
    Mówiąc inaczej mądry człowiek po szkodzie . Nasze decyzje są naszymi i nikt za nas ich nie podejmie . Sprawa dotyczy czy mamy doświadczenie i oczywiście czy umiemy zapamiętać to doświadczenie , a wiadomości które posiadamy na dany temat .
    Chodzi mi zarówno o zdobywanie doświadczenia , jak i też o nabywanie wiedzy , czyli gdzie szukamy lub u kogo szukamy .
    Łatwo jest oceniać znając końcowy rezultat. Znacznie trudniej wczuć się w sytuację, która miała miejsce w chwili podejmowania decyzji.
    Szczególnie wtedy, kiedy nie znamy wszystkich faktów, nie rozumiemy emocji osób dokonujących wyborów ani ich priorytetów.
    Doświadczamy tego na co dzień i myślę , że ważne jest by nie obciążać nasze sumienie . Dlatego budujący jest werset by wszelkie troski przerzucać jakby na Boga . 1 Pio. 5;6 Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. 7 Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was.
    Dobra jest zatem rozmowa z naszym Panem o naszych decyzjach i dobrych i nieudanych . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość błędów jakie popełniamy wynika z konieczności szybkiego działania i jak słusznie zauważyłeś braku doświadczenia. Ocena może być krzywdząca dlatego zadałem pewne pytania w środku tematu by każdy na koniec mógł zweryfikować swój wcześniejszy osą.

      Usuń